W obliczu dramatycznie narastających skutków zmian klimatycznych oraz obojętności rządów i korporacji, które ignorują problem już od kilkudziesięciu lat i nie chcą (najczęściej) brać na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności za istniejący stan rzeczy, ekorolniczki mobilizują swoje środki i wiedzę na rzecz prac naprawczych. Wierzę, że ten front oporu wobec zmian klimatycznych powinien być wzmacniany. Należy się od nich uczyć i intensywnie z nimi współpracować.
Obserwując ich praktyki, nieuchronnie zadajesz sobie pytanie o to, jak te rolnicze społeczności organizują sobie życie i współistnieją z naturą oraz gatunkami innymi niż ludzki, utrzymując jednocześnie swoistą równowagę sił bez wzajemnego zakłócania ekosystemów? Jeżeli pomyślimy o ziemi i historii jej nieustannej marginalizacji, niewłaściwego wykorzystywania i wyjaławiania – jakie można sobie wyobrazić na to remedium? Czy „uprawiając” ziemię, możemy na powrót wejść z nią w koegzystencję, i czy mamy szanse na jej zrównoważone przetwarzanie i „naprawę”? Wierzę, że tak, poprzez jednoczesne uzdrowienie ciała i odnowienie związku z Ziemią.
Marwa Arsanios
Konwencja przyjęłą formę zgromadzenia ekorolniczek z Syrii, Libanu, Meksyku, Kolumbii, Francji i Polski. Dzieliły się one wiedzą zdobytą w różnych kooperatywach i społecznościach, mówiły o stosowanych narzędziach rolniczych i metodach uprawy. Spotkanie rozwinęło się w otwarte prezentacje i rozmowy z ekofeministkami, filozofkami, badaczkami i aktywistkami klimatycznymi.